Rozmowa z Aleksandrą Zimnik cz.1

Kilka dni temu pisałam o młodej, debiutującej autorce. Aleksandra Zimnik napisała Sudaz. Twoje oczy mówią wszystko i dzisiaj możecie dowiedzieć się coś więcej o niej samej i jej książce. Zapraszam!



Elaine Blath: Dzień dobry.

Aleksandra Zimnik: Dzień dobry.

EB: Pani dążenie do realizacji marzenia jest godne podziwu. Napisała Pani książkę i chce ją wydać. Czytałam na stronie Polakpotrafi.pl, że skończyła Pani filologię. Polską?

AZ: Tak, ukończyłam filologię polską ze specjalizacją dyskurs publiczny na Uniwersytecie Śląskim. Wiele osób zastanawia się, co to właściwie jest dyskurs publiczny i przyznam szczerze, że definicji poznałam mnóstwo, a każda była inna w zależności od zamysłu jej autora. W prostych słowach: dyskurs obejmuje zagadnienia dziennikarskie, retoryczne, autopromocję, wystąpienia publiczne i wiele innych problemów z zakresu komunikacji. Dodam jednak, że z filologii mam jedynie licencjat, a obecnie jestem na ostatnim roku studiów z zupełnie innej dziedziny, tzn. zarządzania i dowodzenia w sytuacjach kryzysowych.

EB: Muszę przyznać, że to ciekawa specjalizacja. Również kończyłam filologię polską, ale nie miałam możliwości wyboru takiej opcji. Widzę, że sporo się w niej zawiera i to tematów, które przydają się każdego dnia, a i drugie studia życiowe.

AZ: Zgadza się, to specjalizacja wszechstronna obejmująca nie tylko dziennikarstwo, ale i public relations.

EB: Na pewno się przyda! Przejdźmy do samej książki. Muszę przyznać, że zapowiada się interesująco i jestem ciekawa, co będzie dalej. Jak kształtował się pomysł na Sudaz? Czy trwało to jakiś czas, a może to była chwila olśnienia i dalej już poszło?

AZ: Bardzo się cieszę, że początek książki wzbudził w Pani zainteresowanie dalszymi losami głównej bohaterki. To bardzo dowartościowuje autora, któremu chyba najbardziej zależy na tym, by zaintrygować i „porwać” czytelnika w wir przygód postaci. Można powiedzieć, że pomysł na fabułę pojawił się „przez przypadek”, a bardziej uściślając - przyśnił mi się. Nie żartuję, zarys pojawił się podczas snu, a potem kolejne fragmenty książki powstawały także nocą przed położeniem się spać, bądź wczesnym rankiem zaraz po przebudzeniu.

EB: Czy od razu powstała myśl - Napiszę książkę? Czy od razu przelewała Pani swoje pomysły na papier lub w obecnych czasach na strony Worda? Czy pozwoliła Pani, aby myśli dojrzały?

AZ: Myśl o napisaniu książki towarzyszyła mi chyba odkąd skończyłam 12 lat. Będąc nastolatką, pisałam „do szuflady”, nie pokazując nikomu tych treści, ponieważ w połowie drogi odpuszczałam, sądząc, że nie jest to tak dobre, jakbym chciała, żeby było. Faktycznie, teraz patrząc na te teksty, aż śmieję się sama do siebie z niektórych błędów, z dziwnej, nietrzymającej się całości fabuły, ze śmiesznych tworów językowych, jakich używałam. Ale zmierzając do innych pytań... Gdy już idea rozdziału pojawiała się w mojej głowie, składałam to wszystko w spójną całość i zasiadałam do pisania przed komputerem. Nie trzymałam się jednak rygorystycznie tego planu, często zdarzało mi się „przekombinować”, stworzyć coś nowego, jak na przykład wspomnianego w opisie książki biratera, który pojawił się nagle i po prostu musiał zaistnieć w książce. Pomysły zapisywałam na kartce papieru, jeżeli akurat nie miałam dostępu do komputera, w innym przypadku - w dobie komputeryzacji - wybierałam komputer i tam kreśliłam kolejne punkty fabularne.

EB: Co się stało, że tym razem, nie odłożyła Pani tekstu do szuflady? Jak długo trwały prace nad Sudazem

AZ: Tym razem udało mi się dokończyć książkę, a nie odpuścić w połowie drogi. Stałam się dojrzalsza, moje myśli stały się bardziej poukładane i dzięki temu przeskoki pomiędzy jednym i drugim rozdziałem nie były widoczne. Nie chodzi o przeskok fabularny, ale o przeskok językowy - kiedyś mój styl pisania różnił się proporcjonalnie do mojego nastroju. Kiedyś moje emocje bardzo wpływały na to, co będę akurat w tym dniu wpisać. Przy Sudazie całkowicie wyłączyłam siebie, nie starałam się „przemycić” swoich emocji do tekstu. Bohaterowie zaczęli żyć własnym życiem i udało mi się ich odizolować od mojego samopoczucia, mojego życia. Dlatego uwierzyłam, że Sudaz ma w sobie jakiś potencjał, może zaciekawiać, może się go dobrze czytać. Prace nad książką trwały około 7 miesięcy, nie wliczając czasu przeznaczonego na korektę i poprawki.

EB: Czy ma Pani jakieś swojego „osobistego” recenzenta, a może kilku, którym pokazywała Pani fragmenty powstającej książki? Przede wszystkim w  tych pierwszych okresach pisania?

AZ: Moimi „osobistymi” recenzentami stały się mama i przyjaciółka z uczelni. To na ich opinii wyrosła myśl o przesłaniu Sudaza do wydawnictw. Potem kolejne osoby z mojego otoczenia zaczęły mnie utwierdzać w tym, że warto spróbować, że książka może się spodobać redaktorom.

EB: Jak na książkę zareagowały wydawnictwa i redaktorzy tam pracujący?

AZ: Naturalnie nie wszystkie wydawnictwa się odezwały. Parę z nich przesłało mi krótką informację o tym, że nie wydają debiutujących autorów albo autorów piszących fantastykę. Te wydawnictwa, które zainteresowały się powieścią, uznały, że książka jest ciekawa, wartościowa, wciągająca, sprawnie napisana, a konstrukcja fabularna intryguje. Ale ryzyko wydawnicze w przypadku wydania książek debiutujących pisarzy jest zbyt duże, czasy są ciężkie i dlatego potrzebne jest dofinansowanie dzieła, znalezienie jakiegoś sponsora bądź osoby, która będzie skłonna pokryć część kosztów wydawniczych. Dlatego przystąpiłam do projektu PolakPotrafi.pl

EB: Jak dowiedziała się Pani o tej stronie? czy któreś z wydawnictw ją poleciło? Czy może znajomy? Czy mogłaby Pani przybliżyć działanie Polakpotrafi.pl?

AZ: Szczerze przyznam, że dokładnie nie pamiętam, kiedy dowiedziałam się o istnieniu takiego portalu, ale na pewno poznałam go dzięki mediom społecznościowym. Znajomi udostępniali różne inicjatywy kulturalne, potem pojawiła się Karolina Czarnecka, o której zrobiło się głośno jeszcze przed przystąpieniem do projektu. Pomysł, bym i ja spróbowała tam swoich sił, zrodził się spontanicznie. Pewnego wieczoru zaczęłam się zastanawiać, dlaczego stoję w miejscu i nic nie robię, by spełniło się moje największe marzenie. Zgłosiłam wtedy swój pomysł, który szybko został zaakceptowany przez administratorów portalu i błyskawicznie zabrałam się za wdrażanie projektu. Polakpotrafi.pl działa w oparciu o ideę crowdfundingu czyli finansowania społecznościowego. Każdy może poprzeć projekt, wpłacając choćby złotówkę. Za wsparcie powyżej 5 zł są przewidziane nagrody, które wymyśla sam twórca projektu. Te nagrody są przekazywane po zakończeniu projektu, ale tylko w przypadku odniesienia sukcesu, czyli uzbierania całej potrzebnej kwoty. Jeżeli mi się to nie uda, to każda wpłata jest zwracana na konta wspierających. Uważam to za sprawiedliwe i rozsądne rozwiązanie, ponieważ - gdyby w tym momencie projekt miał się zakończyć - nie stać by mnie było na dopłacenie różnicy pomiędzy uzyskaną kwotą a kosztami współfinansowania dzieła.

EB: Wpłacający przesyłają jednocześnie jakieś komentarze, słowa otuchy? Czy skupiają się raczej na zrobieniu przelewu?

AZ: Wpłacający, jak i każdy zainteresowany projektem, mogą komentować inicjatywę na stronie projektu. Ze słowami wsparcia spotykam się jednak najczęściej na fanpage'u Sudaza i bez wahania mogę powiedzieć, że słowa otuchy, szczególnie od nieznajomych, są dla mnie tak samo ważne, jak wpłaty. Ba, to one dopingują mnie najwięcej do działania i walki o swoje marzenia.


Koniec cz.1
cz.2

Historia i projekt Aleksandry Zimnik. Tutaj można również pomóc w wydaniu książki: www.polakpotrafi.pl/projekt/sudaz




Komentarze

Popularne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwuj mnie na Instagramie