Sezon burz - Andrzej Sapkowski

Cykl o wiedźminie zakończyła wydana w 1999 roku „Pani Jeziora” i wyglądało na to, że kolejnych powieści o śmiertelnie niebezpiecznym mutancie nie będzie. Jakie zatem było moje zaskoczenie, kiedy czternaście lat później, na portalu czytelniczym zauważyłam zapowiedź „Sezonu burz”.
www.supernowa.pl
www.supernowa.pl
Premiera odbyła się chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia, więc zdecydowałam się umieścić tę książkę w liście do Św. Mikołaja, jako pożądany przeze mnie prezent. Powstrzymanie się od zakupu i przeczytania nowej pozycji Andrzeja Sapkowskiego zaraz po jej wydaniu kosztowało mnie wprawdzie sporo cierpliwości, ale starałam się sobie ciągle powtarzać, że dopiero jeśli nie znajdę jej wśród prezentów pod choinką, zdecyduje się ją zamówić. Nie musiałam. Czekała na mnie zawinięta w ozdobny papier.
Zanim zaczęłam czytać „Sezon burz” miałam sporo wątpliwości: Czy książka jest dobra? Czy pisana tylko dla kasy bez większego polotu i serca? Czy nie jest „odgrzewanym kotletem”? Uwielbiam cykl o wiedźminie, przeczytałam go kilka razy, wykorzystałam przy pisaniu pracy magisterskiej, więc nieznane mi jeszcze wtedy odpowiedzi na powyższe pytania wypełniały mnie obawą. Niepotrzebnie.
Jak zawsze ironia, humor i doskonałe pióro sprawiają, że książkę wręcz się połyka, a nie czyta. Tak, jak zbiory opowiadań „Miecz przeznaczenia” i „Ostatnie życzenie”, „Sezon burz” można czytać bez znajomości całego cyklu. Natomiast mając za sobą sagę czytelnik lepiej i pełniej wyczuwa niuanse emocjonalne zawarte w książce. Zna też przyczyny pewnych zachowań Geralta. Bo to właśnie on, w odróżnieniu od samej sagi, jest ewidentnie głównym bohaterem „Sezonu burz” i wszystkie wydarzenia toczą się wokół niego. Poznajemy jego uczucia i rozterki.
„Sezon burz” dzieje się gdzieś z boku całych wydarzeń sagi. Prawdopodobnie podczas jednej z przerw w związku wiedźmina z piękną, czarnowłosą czarodziejką Yennefer. W zasadzie nie ma to jednak znaczenia, gdyż konstrukcja najważniejszego cyklu Andrzeja Sapkowskiego pozwala na stworzenie wielu opowieści toczących się obok opowiedzianych w nim wątków, czy to mających na celu dopowiedzenie historii samego Geralta czy też innych jej bohaterów.
Głównym motywem spajającym fabułę „Sezonu burz” są dwa miecze wiedźmińskie. Bohater traci je na początku i przez całą książkę próbuje odzyskać. Tytułowe burze pojawiają się gdzieś w tle. W przygodach wiedźminowi  jak zwykle towarzyszy (na tyle, ile może) bard Jaskier. Oczywiście, poznajemy też nowych bohaterów, w tym kobiety – czarodziejki, bez których Geralt nie potrafi żyć.
W książce zabrakło za to elfów i krasnoludów, którzy jeśli już pojawiali się to stali gdzieś na uboczu.  Fakt ten jednak nie przeszkodził Andrzejowi Sapkowskiemu i tym razem zaprezentować pogardy dla rasistowskich poglądów, co jest charakterystyczne dla jego twórczości. Autor skupił się na samym wiedźminie, bardzo mocno podkreślając jego odmienność i podejście ludzi do jego dziwnych zdolności, a nie jak to miało miejsce we wcześniejszych książkach na animozjach między ludźmi elfami a krasnoludami.
Odpowiadając na pytania „Czy to odgrzewany kotlet?” Dla mnie zdecydowanie nie. „Czy pisana z sercem?” – na to tylko autor może odpowiedzieć, ale moim zdaniem trochę wysiłku pana Andrzeja Sapkowskiego napisanie tej książki kosztowało. Choć pewnie można by było się do czegoś się przyczepić, ja poproszę więcej takich opowieści o wiedźminie!

Wpis bierze udział w wyzwaniu Historia z trupem.

Komentarze

Popularne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwuj mnie na Instagramie